Szare Szeregi - Szkoła Podstawowa nr 39 w Lublinie

Article heading icon

Szare szeregi

Rys historyczny

Szare Szeregi to kryptonim konspiracyjny Organizacji Harcerzy ZHP i szerzej — całego Związku Harcerstwa Polskiego w okresie okupacji niemieckiej podczas II wojny światowej w latach 1939-1945. Zostały powołane 27 września 1939 r. w Warszawie przez grono członków Naczelnej Rady Harcerskiej w związku z przystąpieniem do pracy konspiracyjnej nie tylko w dziedzinie politycznej i wojskowej, lecz w każdej dziedzinie życia narodowo-państwowego, gównie w kierunku zachowania wśród Polaków ducha narodowego. Szare Szeregi współpracowały z Delegaturą Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Kraj oraz Komendą Główną Armii Krajowej. Całością konspiracyjnego ZHP kierowało Naczelnictwo, początkowo pięcio-, a od zimy 1943/44 — sześcioosobowe.

Do sierpnia 1942 r. przewodniczącym Szarych Szeregów był ks. hm. RP Jan Mauersberger, po jego śmierci dr Tadeusz Kupczyński. Organizacja harcerzy opierała się na strukturze przedwojennego ZHP, posługiwano się kryptonimami: chorągwie — ule, hufce — roje, drużyny — rodziny, zastępy — pszczoły. Na czele organizacji harcerzy stał Naczelnik z Główną Kwaterą Pasieką. Nazwa Szare Szeregi została przyjęta w całym kraju dopiero w 1940 roku. Podstawowe zasady członków organizacji to przedwojenne Prawo i Przyrzeczenie Harcerskie. Przyrzeczenie uzupełniono dodatkową rotą konspiracyjną: Ślubuję na Twoje ręce pełnić służbę W Szarych Szeregach, tajemnic organizacyjnych dochować, do rozkazów służbowych się stosować, nie cofnąć się przed ofiarą życia. Organizacja harcerzy prowadziła ponadto akcję „M”, usiłując oddziaływać na całą młodzież niezorganizowaną. Wydawała wiele pism, w tym pisma Głównej Kwatery: Źródło później Dęby, Drogowskaz, Pismo Młodych, Brzask, wydawała liczne broszury i książki, m.in. O powołaniu naszego pokolenia, Wielka gra, Przodownik i Kamienie na szaniec. Wyszkoliła ok. 300 instruktorów. Przykładowe akcje Szarych Szeregów” to między innymi:

- Mały Sabotaż — obejmował regularne malowanie na murach Kotwicy — znaku Polski Walczącej i znaków „żółwia” (pracuj wolno), „Y” (znaków zwycięstwa) oraz napisów takich, jak „Polska żyje” i „Pawiak pomścimy”. Zdzierano flagi niemieckie, zawieszano polskie. Wybijano szyby fotografom wystawiającym wizerunki Niemców, zdjęto niemiecką tablicę na pomniku Kopernika w Warszawie, wydawano dodatki nadzwyczajne pod mylącymi tytułami. Akcja ta obejmowała cały kraj.

- Służba wywiadowcza— „WISS” (Wywiad, Informacja Szarych Szeregów), w której zbierano i przekazywano informacje o niemieckich jednostkach stacjonujących w kraju oraz ich ruchach, m.in. przekazano pierwszą informację o obiekcie w Peenemunde, plany różnych urządzeń lotniczych i Marynarki Wojennej. Śledzono ruch na szosach i węzłach kolejowych.

- Ąkcja pod Arsenałem — przeszła do legendy Szarych Szeregów jako pierwsza większa ich akcja. Miała miejsce 26 marca 1943 roku na skrzyżowaniu ulic Bielańskiej i Długiej w Warszawie. Jej celem było uwolnienie hufcowego Jana Bytnara „Rudego”. Inicjatorem i jednym z wykonawców zadania, w którym wzięło udział 28 harcerzy pod dowództwem komendanta Chorągwi Warszawskiej Stanisława Broniewskiego, był Tadeusz Zawadzki „Zośka”. Akcja doprowadziła do uwolnienia „Rudego” i 24 innych więzionych osób, w tym drugiego hufcowego GS Henryka Ostrowskiego Niestety, sam „Rudy” zmarł 4 dni później na skutek ran doznanych podczas tortur, którym poddało go gestapo.

- Akcja Ostrobramska (uwolnienie Wilna) w dniach 6-13 lipca 1944 r. Pluton Grupy Szturmowej por. Turbacza brał udział w walkach o oswobodzenie Wilna.

- Powstanie Warszawskie , w którym wzięły udział dwa bataliony harcerskie: „Zośka” i „Parasol” oraz kilka plutonów Grup Szturmowych i Bojowych Szkół. Kadra instruktorska Szarych Szeregów walczyła w ramach batalionu „Wigry”. Najmłodsi Zawiszacy brali udział jako gońcy, łącznicy i słynni listonosze „Harcerskiej Poczty Polowej”, harcerki były sanitariuszkami i łączniczkami.

Organizacja Szarych Szeregów rozwiązana została 17 stycznia 1945 roku, a obecnym spadkobiercą ich tradycji jest Stowarzyszenie „Szare Szeregi”.

Hymn Szkoły

1. Gdy wartości iskry płoną w sercach nam

A otwarty umysł nie zna granic

Możliwości naszych nie powstrzyma czas

By budować doskonały świata gmach

Ref: Młodość połączy nas, marzeń odkryje czar

A mądrości siłą dosięgniemy gwiazd

Młodość połączy nas, marzeń odkryje czar

A Ojczyznę opromieni sławy blask

2. Po promieniach bohaterskich czynów w

świat, pójdziemy Szarymi Szeregami.

Wypiszemy z naszej księgi życia kart

Przyszłym pokoleniom trwały ślad

 

Hymn Szarych Szeregów

1. I iść będziemy w Polskę szarymi szeregami

I będzie Bóg nad nami i będzie Naród z nami

I będziem szli, jak hymny, skroś wsi, skroś miast polami

I będziem równać w prawo, szarymi szeregami.

2. I iść będziemy z Polską szarymi szeregami

I będzie Bóg nad nami i będzie Naród z nami.

I będziem trwać kamieniem wzdłuż dróg drogowskazami

I wieść będziemy młodych szarymi szeregami

ORGANIZACJA SZARYCH SZEREGÓW NA LUBELSZCZYŹNIE
Przedwojenny Związek Harcerstwa Polskiego, jako organizacja wychowawcza, stanowił jeden z pięciu filarów, na których opierało się wychowanie dzieci i młodzieży w Polsce. W 1939 roku ZHP był największą organizacją młodzieżową w naszym kraju. Miała ona charakter narodowy, patriotyczny, a jej założeniem ideowym było wychowanie kolejnych pokoleń Polaków w duchu miłości Boga i Ojczyzny. Te najwyższe wartości przyświecały także młodzieży harcerskiej skupionej w organizacji działającej na terenie Lubelszczyzny. Harcerki i harcerze Szarych Szeregów oddawali swoje życie nie tylko w bezpośrednim starciu, ale także w kazamatach, obozach koncentracyjnych, ryzykując życie w licznych akcjach o charakterze antyhitlerowskim i antykomunistycznym.

W końcu sierpnia 1939 roku Lubelska Chorągiew Harcerzy działająca na obszarze Lubelszczyzny składała się z 21 hufców w 15 powiatach, w skład których wchodziło 180 drużyn harcerskich. Ponadto w Chorągwi funkcjonowały także drużyny i zastępy skautów, gromady zuchów i kręgi starszoharcerskie. Komendantem Chorągwi był hm. Dymitr Senatorski, a jej siedziba znajdowała się w Lublinie.


Wiosną i wczesnym latem harcerze lubelscy zostali przeszkoleni w zakresie służb łączności, sanitarnej, obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej na wypadek wojny. Z kolei 11 czerwca 1939 roku powołano specjalny pion (Lubelskie pogotowie Harcerzy), którego zadanie polegało na przystosowaniu Chorągwi do warunków wojennych. Jego komendantem mianowano hm. Tadeusza Kozłowskiego- członka Komendy Chorągwi.


Około 150 harcerzy ze wszystkich hufców lubelskich zostało powołanych do służb sanitarnych i łączności w ramach działań Lubelskiego Pogotowia Harcerzy i czynnie w nich uczestniczyło. Instruktorzy oraz starsi harcerze pełnili funkcje kierownicze w centrach administracyjnych miasta w zakresie obrony cywilnej. Harcerze, a także uczniowie szkół średnich byli ochotnikami, którzy pełnili służbę wartownicza przy strategicznych obiektach, ważnych pod względem wojskowym. Warto dodać, iż współorganizatorami obrony Lublina w dniach 16 i 17 września 1939 roku byli też starsi harcerze oraz instruktorzy z Lublina. Spora ich grupa wzięła udział w obronie miasta w południowo- zachodniej jego części, a także uczestniczyła w natarciu dwóch kompanii harcerskich na pozycje niemieckie.


Po klęsce wrześniowej na Lubelszczyźnie panował stan okupacji, jednak walka harcerzy nie została zakończona. Jesienią 1939 roku Główna Kwatera Harcerzy w Warszawie nadała męskiej organizacji kryptonim „Szare Szeregi”, a żeńskiej „Organizacja Harcerek”, jednak w świadomości społecznej utrwaliło się określenie wspólne- jednoczące obie grupy- „Szare Szeregi”, choć w sensie historycznym należało ono do organizacji męskiej.


Na terenie Lubelszczyzny harcerze organizowali łączność, nawiązywali kontakty. Charakterystyczna cechą tego okresu było powstanie i rozwój konspiracji jednostek tylko harcerskich, składających się wyłącznie ze starszych harcerzy przedwojennych, którzy mieli ukończone 16 lat. Drugą cechą było samorzutne powstawanie – i działanie przez pewien czas w odosobnieniu – tajnych grup harcerskich, które początkowo nie miały kontaktu z Chorągwią Szarych Szeregów.

Do najważniejszych zadań harcerzy działających podczas wojny na terenie Lubelszczyzny należało:

- gromadzenie, magazynowanie i przenoszenie broni oraz amunicji;

- naprawianie wojskowego sprzętu łączności;

- rozbrajanie Policjantów III Komendy Policji „granatowej” przy ulicy Bychawskiej;

- akcja zniszczenia Stacji Pomp w węźle kolejowym PKP Lublin;

- uczestnictwo w przygotowaniu zamachu bombowego grupy dywersyjnej AK na zmianę warty SS Zamku Lubelskiego;

- ewakuowanie jednej z radiostacji Okręgu AK;

- rozbrojenie żołnierza niemieckiego;

- zrywanie przewodów telefonicznych;

- uszkodzenie niemieckich samochodów;

- ubezpieczanie akcji dywersyjnych;

- transportowanie broni z magazynu.

Piękną kartę w historii lubelskich Szarych szeregów zapisała Rada Drużyny TOH, późniejsza Komenda nowego Hufca Lublin I, która z własnej inicjatywy opracowała i rozpowszechniła w Chorągwi Odezwę Zew młodzieży polskiej do Matki Polski, której treści emanowały niezwykłą miłością Boga i Ojczyzny.
W licznych zmaganiach z niemieckim okupantem mieli swój udział harcerki i harcerze, których poświęcenie i męczeńska śmierć zasługują na szczególny szacunek. Jeden z pierwszych komendantów „Ul Zboże”- dh. hm. Tadeusz Kozłowski ps. „Jan”- zginął w Oświęcimiu. Komendantka Pogotowia Harcerek- dh. hm. Maria Walciszewska ps. „Skalska”- aresztowana przez Gestapo i osadzona „Pod Zegarem”- popełniła samobójstwo. Inna komendantka- dh. hm. Maria Świtalska - osadzona w areszcie w Dęblinie również odebrała sobie życie. Ostatnim komendantem „Ul Zboże” był dh. phm. Zbigniew Urych ps. „Ryszard” (zmarł w Sosnowcu w lipcu 2000 r.). Organizatorami Szarych Szeregów na terenie Lublina byli również dh. hm. Aleksander Wojno, dh. hm. Bolesław Zimmer i wielu innych. Niektórzy z żyjących są dzisiaj członkami Stowarzyszenia.


Harcerki były zorganizowane w Wojskowej Pomocniczej Służbie Kobiet jako instruktorki, sanitariuszki, łączniczki, opiekunki ochronek. Ta organizacja rekrutowała się z kadry „Pogotowia Harcerek”, która początkowo przyjęła kryptonim „Związek Koniczyn”, potem „Bądź Gotów”. Kolejnymi komendantkami „Pogotowia Harcerek” były: dh. hm. Danuta Magierska (zmarła w 1984 r.), dh. hm. Maria Daszkiewicz (zmarła w 1993 r.). Ostatnią komendantką „Służby Łączności” była dh. phm. dr Wanda Stefaniak (zmarła w grudniu 2000 r.).


W pierwszych powojennych latach (1944-49) większość byłych harcerzy Szarych Szeregów powróciła do służby, walki o właściwe wychowanie młodzieży, ale nie na długo, ponieważ ówczesne władze, posłuszne nakazom z Moskwy, zmieniły słowa przyrzeczenia i prawa harcerskiego. Takie cnoty, jak: pobożność, miłosierdzie, lojalność, odwaga cywilna, męstwo, hart ducha, patriotyzm, prawdomówność, inicjatywa i przedsiębiorczość zostały uznane za szkodliwe. W podtekście zamieniono je na antywartości: ateizm, ślepe posłuszeństwo, uległość, lizusowstwo, donosicielstwo, brak inicjatywy i nieuczciwość. W tej sytuacji większość harcerzy byłych Szarych Szeregów zawiesiła swoją działalność. Jedni zostali aresztowani, inni musieli opuścić Lublin w obawie przed represjami.

Działalność harcerzy Szarych Szeregów Chorągwi Lubelskiej podczas okupacji sowieckiej polegała przede wszystkim na:

- organizowaniu szkoleń wojskowych;

- obserwowaniu ruchów oddziałów sowieckich i jednostek MO;

- uczestnictwo w akcjach malowania napisów antykomunistycznych i plakatowanie mające na celu ośmieszenie nowego okupanta;

- malowanie znaku Polski Walczącej.

We wrześniu 1984 r. z inicjatywy dh. dh. Kazimierza Jarzembowskiego i Tadeusza Rossiana spotkała się I drużyna im. Wł. Sikorskiego z „UL Zboże”, która stała się inicjatorem integracji późniejszego Środowiska Szarych Szeregów. Z kolei 27.02.1986 r. na ogólnym zebraniu zapadła uchwała opowołaniu Środowiska Harcerzy byłych Szarych Szeregów z siedzibą przy Komendzie Hufca ZHP Lublin-Miasto. Wybrano Tymczasową Radę Środowiska, w której skład weszli: Leopold Brzyski – Prezes, Stanisława Witkowska - Wiceprezes, Wanda Łazowska - Sekretarz Alicja Morawiecka, Roman Obara, Zbigniew Kochański - członkowie.

Zaczęła się praca, której pierwsze cele określono następująco:

-nawiązanie kontaktów z harcerkami i harcerzami, którzy pełnili służbę w konspiracyjnym harcerstwie;

- popularyzowanie i utrwalanie patriotycznych tradycji Szarych Szeregów, oraz historii udziału lubelskiej młodzieży w walce z okupantem, poprzez kontakty z drużynami harcerskimi w szkołach;

- opracowanie regulaminu i statutu Środowiska;

-doprowadzenie do tego, aby członkowie zasłużeni otrzymali z Komendy Głównej ZHP zaświadczenia o przynależności do konspiracyjnego harcerstwa i uzyskali legitymacje kombatanckie;

- uhonorowanie przez Zarząd Główny ZHP Krzyżem Harcerskim „Za zasługi dla ZHP” zasłużonych członków Stowarzyszenia.

Dnia 10.12.1990 r. Zarząd Główny Stowarzyszenia Szarych Szeregów zarejestrował w sądzie w Warszawie samodzielną jednostkę organizacyjną. Od tej chwili przestało istnieć Środowisko b. Harcerzy Szarych Szeregów, natomiast powstałe Stowarzyszenie Szarych Szeregów Oddział w Lublinie zostało odłączone od Komendy Hufca ZHP.


Do najważniejszych i najbardziej doniosłych osiągnięć Stowarzyszenia należy zaliczyć wmurowanie czterech tablic pamiątkowych w kościołach lubelskich: Garnizonowym, Dominikanów, OO. Kapucynów, na ścianie kościoła przy ul. Unickiej oraz tablicy pamiątkowej przy ul. Górnej 4.


Oddział Stowarzyszenia liczy obecnie 60- ciu członków zwyczajnych i 5- ciu współdziałających. Na „Wieczną Wartę” odeszło 25 osób. Wszyscy posiadają Krzyże AK – „Pamiątkowe Odznaki akcji Burza” - „Weterana Walk o Niepodległość”, a także zostali awansowani do stopni oficerskich. Członkowie Stowarzyszenia uczestniczą we wszystkich uroczystościach państwowych, kombatanckich, rocznicowych. Dbają o to, aby godnie uczcić poległych, pomordowanych i zmarłych po wojnie harcerzy Szarych Szeregów. Związane z tym uroczystości obchodzą co roku 17 września, uczestnicząc we Mszy Św. i Apelu Poległych przy pomniku Obrońców Lublina. W dniu Święta Zmarłych na wszystkich grobach nieżyjących kolegów umieszczają plakietki Szarych Szeregów i zapalają znicze. Dh mgr Sławomir Litwiński systematycznie urządza wystawę związaną tematycznie z walką lubelskiej młodzieży o niepodległość w czasie okupacji. Corocznie również - wspólnie z młodzieżą harcerską Lublina - obchodzą „Dzień Myśli Braterskiej”. Biorą udział w przekazywaniu Światła Betlejemskiego”. Organizują prelekcje okolicznościowe dla młodzieży harcerskiej i tych wszystkich, którym bliskie są ideały patriotyczne.


Pełna niezwykłej odwagi, wytrwałości i hartu działalność harcerzy Szarych Szeregów na Lubelszczyźnie podkreśla, jak istotne dla wychowania nas- młodego pokolenia, które czasy wojny, okupacji zna tylko z opowiadań weteranów i kart podręczników historii- ma kontakt z odwiecznymi i prawdziwymi wartościami okupionymi licznymi ofiarami. Współcześnie owe ideały i poświęcenie nie odejdą do lamusa, ale będą stanowiły drogowskaz w życiu młodzieży, kształtując jej wzorzec osobowy: wrażliwość, miłość, odwagę i determinację w pokonywaniu trudów do uzyskania godności człowieczeństwa.

70 rocznica powstania Szarych Szeregów

Qouote icon
"Tu, wśród harcerzy można nauczyć się miłości i szacunku do drugiego człowieka, przyrody i , przede wszystkim, Ojczyzny."
 

Dnia 24 września 2009 roku w Zespole Szkół nr 8 odbyła się uroczystość związana z 70 rocznicą powstania Szarych Szeregów i pierwszą rocznicą nadania szkole imienia, jak również odsłonięcia pomnika "Szare Szeregi są wśród nas". W uroczystości wzięli udział zaproszeni goście: harcerze z lubelskiego Stowarzyszenia Szarych Szeregów na czele z prezesem Januszem Matusewiczem i wiceprezesami Wandą Łazowską i Zdzisławem Łozińskim, żołnierze AK - Jan Wójcik, Bolesław Kazimierczak i Władysław Wójcik, pani Zofia Kalinowska - Inspektor w Wydziale Oświaty i Wychowania Urzędu miasta Lublin, pani Danuta Daniewska - Przewodnicząca Zarządu Rady Dzielnicy Zemborzyce i pan Leszek Daniewski - radny Rady Miasta Lublin.


W pierwszej części uroczystości byliśmy uczestnikami montażu słowno - muzycznego przygotowanego przez uczniów i nauczycieli Zespołu Szkól nr 8.
Do zebranych popłynęły słowa: "Mamy Patronów niezwykłych, którzy na kartach historii zapisali się jako wzorce braterstwa, odwagi, ale także cierpienia poniesionego w imię wyznawanej hierarchii wartości. (...) Ideały Szarych Szeregów oparte są na uniwersalnych wartościach, a te nie podlegają upływowi czasu, sa niezniszczalne, ponieważ stanowią bogactwo narodowego ducha. Przekazywanie jego potęgi jednoczy wszystkie pokolenia, utrwala tożsamość narodową bez względu na moment historyczny. Pamięć o bohaterstwie Szarych Szeregów ciągle jest żywa i porusza kolejne pokolenia młodych Polaków. Nas także."
Z wyraźnym wzruszeniem zaproszeni goście wysłuchali słów młodzieży:
" Nas nie może zabraknąć
W marszu młodości.
Nas nie może zabraknąć
By świat uprościć.
Nas nie może zabraknąć
Nie może!"


Występy uczniów przeplatane pieśniami, które zawsze harcerzom towarzyszyły, były wspaniałym powrotem do lat walki i bohaterstwa.Stanowiły również hołd ddany Polakom walczącym o zachowanie ciągłości państwa i życia Narodu, którzy swoim życiem dali świadectwo patriotyzmu i miłości ojczyzny.

W drugiej części uroczystości wszyscy jej uczestnicy w skupieniu i zadumie zgromadzili się wokół pomnika "Szare Szeregi są wśród nas". "Stajemy oto razem, złączeni myślą serdeczną o znanych i nieznanych harcerkach i harcerzach, którzy swym czynem, nieugiętą wolą walki, najwyższym poświęceniem, męczeńską śmiercią dali świadectwo umiłowania wolności i godności ludzkiej."- słowa te skierowała do zebranych pani dyrektor, mgr inż Grażyna Daniewska. Następnie odczytano apel poległych, którym przywołano pamięcią tych, którzy ofiarowali swe życie w obronie Ojczyzny.


W dowód pamięci o harcerzach Szarych Szeregów walczących za Polskę, uczniowie złożyli kwiaty i zapalili znicze przed pomnikiem.
Zakończeniem uroczystości był moment niezwykły. Szkoła Podstawowa nr 39 im. Aleksandra Kamińskiego i Gimnazjum nr 25 im. Szarych Szeregów zostały uhonorowane wyjątkowym odznaczniem - medalem "PRO MEMORIA".

Został on ustanowiony przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w sześćdziesiątą rocznicę zakończenia II wojny światowej, w celu uhonorowania osób fizycznych i prawnych zasłużonych w utrwalaniu pamięci o ludziach i ich czynach w walce o niepodległość Polski podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu.


Tym jakże zaszczytnym odznaczeniem nagrodzono również panią dyrektor, mgr inż. Grażynę Daniewską, podkreślając jej zasługi dla utrwalania wśród młodzieży etosu Szarych Szeregów i historii Polski.


"Niezależnie od czasu, w jakim przyszło nam żyć, powinniśmy podejmować własne wyzwania, a wzorem wytrwałości, odwagi i patriotyzmu w tych poczynaniach mogą być właśnie oni - harcerze z Szarych Szeregów."

HM. TADEUSZ KOZŁOWSKI PS. JAN
Urodzony 1 lipca 1904 roku w Lublinie. Technik drogowy. W ZHP od 1917 roku, członek VII Lubelskiej Drużyny Harcerskiej w latach 1921-1923, III DH w Kowlu w 1923 roku, zastępca i drużynowy IV Drużyny Harcerskiej przy szkole technicznej w Kowlu w latach 1924-27, komendant Hufca w Kowlu w latach 1927-32, Komendant Hufca Lublin Powiat w latach 1932-33, Komendant Chorągwi Lubelskiej w latach 1933-38.


Podporucznik rezerwy. 10 czerwca 1939 roku mianowany na wypadek wojny Komisarzem Pogotowia Harcerskiego w Chorągwi Lubelskiej. Powołany w sierpniu do wojska. Pod koniec października przyjmuje od GKH nominacje na komendanta Chorągwi i w swoim mieszkaniu przy ul. Króla Leszczyńskiego 16 zwołuje odprawę z udziałem Al. Wojny, Wł. Smoleńskiego, St. Moskwy, J. Wawrzyszaka. Sam utrzymuje kontakty z „Pasieką”, później przy pośrednictwie łącznika Kazimierza Gency z warszawskiej organizacji Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa PLAN i phm. Lucjana Oleszki, Komendanta Chorągwi nawiązuje kontakt z Komendą Związku Walki Zbrojnej Okręgu Lubelskiego. W styczniu 1940 roku po spotkaniu w Lublinie z phm. Edwardem Janiukiem, hufcowym biłgorajskim w latach 1932-39, poleca mu utworzenie hufca w Biłgoraju w porozumieniu z tamtejszą organizacją ZWZ. W dniu 31 marca 1941 roku „Jan” otrzymuje wezwanie do Schulzpolizei przy ul. Chopina, gdzie zostaje aresztowany i osadzony na Zamku Lubelskim. 5 kwietnia 1941 roku wywieziony do Auschwitz, mimo że nie został zdekonspirowany jako Komendant Chorągwi i nie przeprowadzono nawet żadnej rewizji w jego mieszkaniu, ginie 23 września 1941 roku. Pochowany na cmentarzu przy ulicy Lipowej w Lublinie

PHM. KAZIMIERZ TOMIŁŁO
Urodzony 27 sierpnia 1916 roku w Siedliszczu, województwo lubelskie. Członek Komendy Hufca Lublin II w latach 1934-35, drużynowy IV Lubelskiej Drużyny Harcerskiej w Gimnazjum i Liceum im. Hetmana Jana Zamoyskiego w Lublinie w latach 1936-38. W końcu sierpnia 1939 roku powołany do wojska jako kapral podchorąży rezerwy. Jest jednym z organizatorów grup harcerskich w końcu 1939 roku zajmujących się zbieraniem broni i pomocą jeńcom wojennym. Po licznych aresztowaniach i wyeliminowaniu przez okupanta wszystkich członków Komendy Chorągwi „Ul Zboże” oraz nie przyjęciu nominacji przez warszawiaka phm. J. Piątkowskiego jako zastępcy komendanta, zostaje mianowany II Komendantem Chorągwi Lubelskiej w połowie 1942 roku. W lipcu 1942 roku spotyka się z wizytatorem Konradem Zembrzuskim ps. „Konrad”, ustalają wspólnie program działania. W październiku, zagrożony aresztowaniem, ucieka do majątku pod Chełmem, a następnie do Sambora nad Dniestrem i kolejno do Krakowa, gdzie przebywa do zakończenia wojny. W latach 1945-46 jest zastępcą Komendanta Chorągwi, drużynowym I Lubelskiej Drużyny Harcerskiej Żeglarskiej w latach 1947-48, skarbnikiem i kierownikiem Wydziału Organizacji Komendy Chorągwi w latach 1948-49. Po 1956 roku instruktor Komendy Chorągwi. Zmarł 2 października 1983 roku w Zakopanem.

PHM. LESŁAW EUSTACHIEWICZ PS. KSAWERY, JERZY
Lesław EustachiewiczUrodzony 26 listopada 1918 roku w Brodach.
Członek harcerskiej grupy wywiadowczej w Świdniku, utworzonej w maju 1940 roku przez hm. Jerzego H. Szcześniewskiego ps. „Żuraw”, działającej w ramach organizacji „Brochwicz” później „Wachlarz”. W połowie listopada 1942 roku dochodzi do spotkania T. Kwaśniewskiego „Kalikst” z aktualnym kierownikiem grupy, Saturninem Zawadzkim ps. „Bąk”, w wyniku czego „Kalikst” przejmuje nadzór nad grupą i poleca przesyłać meldunki o świdnickim lotnisku do „Pasieki”. Nakłania jednocześnie „Ksawerego” do organizacji Chorągwi Lubelskiej „Ul Zboże”. Po dwukrotnej wizycie w Warszawie w grudniu 1942 roku, uczestniczy 17 stycznia 1943 roku w odprawie „Pasieki” jako III Komendant „Ul Zboże” (od XII 1942 do VIII 1943). Wracając 18 stycznia 1943 roku zostaje zatrzymany. Na policji pozbywa się obciążających go materiałów. Zostaje przewieziony do Pawiaka. Zwolniony 8 lutego podejmuje przerwaną pracę w konspiracji. Opracowuje raport na temat pracy młodzieży w „Baudienscie”, przekazując go do 27 lutego 1943 roku do „Pasieki”.


Przy udziale Z. Urycha i J. Najmoły wznawia działalność lubelskiej grupy Szarych Szeregów. Z inicjatywy „Ksawerego” powstaje pod koniec lutego 1942 roku zastęp – z dowódcą Józefem Koteckim „Jutek” – z wysiedlonych harcerzy z Wielkopolski i Pomorza i uczących się na tajnych kompletach. Należą do niego: Bogdan Berowski „Jastrzębiec”, Jerzy Bruski „Buk”, Jerzy Chrzan „Jura”, Jerzy Lipke „Jurand”, Jerzy Siuda „Sokół”, Jerzy Budzyński „Budwa”. Zatrudnieni w Centrali Rolniczej i jej magazynach przy Łęczyńskiej mają dostęp do małej poligrafii i radia. Przejmują wywożone dzieci z Zamojszczyzny, dostarczają leki wysiedlanej do getta ludności żydowskiej, sabotują transport wagonowy w centrali rolniczej, rozsyłają destrukcyjne listy do Niemców. W kwietniu 1943 roku, po aresztowaniu T. Kwaśniewskiego, kolejnym wizytatorem mianowano Jerzego Jabrzemskiego „Wojtek”, który spotyka się z „Ksawerym” przy ulicy Bernardyńskiej 17.


3 maja 1943 roku „Ksawery” został mianowany podharcmistrzem. Nie uzgodnione akcje, polska flaga na Placu Litewskim, oblewanie kwasem publiczności kinowej, nie znajdują uznania „Ksawerego”. 29 maja 1943 roku w lesie świdnickim ma miejsce spotkanie z kolejnym wizytatorem St. Leopoldem „Leon”, z udziałem aktywu z „Ksawerym” na czele. W czerwcu 1943 roku w szkole przy ulicy Narutowicza 27 „Ksawery” organizuje spotkanie, które decyduje o podziale na Grupy Szturmowe i Bojowe Szkoły, bez Zawiszaków. Zaczyna się intensywne szkolenie z udziałem „Ryszarda” (wojskowe) i „Zbigniewa” (prasa). Powstaje 7 nowych zastępów, stan osobowy Chorągwi jest najwyższy – osiąga ilość 285 harcerzy. 29 sierpnia 1943 roku na spotkaniu Komendy Chorągwi z wizytatorem i przedstawicielami AK, po przedstawieniu poglądu większości harcerzy domagających się wzmożenia szkolenia wojskowego oraz wyjaśnień wizytatora o konieczności zachowania dotychczasowego celu, jakim jest wychowanie, „Witold” i „Ksawery” wycofują się z działalności Szarych Szeregów. Przechodzi do Armii Krajowej ze znaczną ilością członków. Po wkroczeniu Sowietów zostaje aresztowany 7 listopada 1944 roku przez NKWD i skazany na śmierć. Ułaskawiony przez generała Rolę-Żymierskiego 24 stycznia 1945 roku. Był profesorem szkół średnich (jako doktor filologii polskiej) i autorem podręczników szkolnych. Zmarł w Warszawie w 1998 roku.

PHM. HENRYK OSTROWSKI PS. BURŁAJ, KOS, HENIEK
Henryk OstrowskiUrodzony w 1919 roku.W latach 1939-1943 członek Warszawskiej Chorągwi Szarych Szeregów kryptonim „Ul Wisła”. Początkowo jest komendantem Hufca Warszawa Grochów, a potem Komendantem Okręgu Praga. W latach 1941-42 jest słuchaczem I Kursu Szkoły Podchorążych, który ukończył ze stopniem kaprala podchorążego. W marcu 1943 roku zostaje aresztowany w Warszawie, wraz z żoną zaraz po ślubie. Przechodzą oboje ciężkie śledztwo. W tym samym miesiącu odbity przez specjalny oddział GS Szarych Szeregów w akcji pod Arsenałem. Żona ginie w więzieniu.Niesłusznie oskarżony przez kolegów o ujawnienie Niemcom danych dotyczących harcerzy, z którymi był konfrontowany w czasie śledztwa. Zostaje uniewinniony w wyniku dochodzenia zarządzonego przez Naczelnika Szarych Szeregów S. Broniewskiego. W sierpniu 1943 roku skierowany przez Główną Kwaterę do Lubelskiej Chorągwi Szarych Szeregów. Tu zostaje mianowany Komendantem Grup Szturmowych. Szkoli starszych harcerzy, a także powierzono mu funkcję pełniącego obowiązki IV Komendanta Lubelskiej Chorągwi Szarych Szeregów. W grudniu 1943 roku został przypadkowo aresztowany, jednak nie rozpoznany przez gestapo został wysłany do Oświęcimia, gdzie szczęśliwie doczekał się uwolnienia z rąk niemieckich. Po wojnie emigruje do Australii, gdzie zostaje Komendantem Australijskiej Chorągwi ZHP poza granicami kraju. Tam też zmarł w 1995 roku.

PHM. ZBIGNIEW URYCH PS. RYSZARD
Zbigniew UrychUrodzony 3 lipca 1920 roku w Lublinie.
W ZHP od 1934 roku, udział w zlocie w Spale w 1935 roku, zastępowy i drużynowy „Błękitnej Jedynki”, drużyny im. Waleriana Łukasińskiego w Gimnazjum i Liceum im. St. Staszica w Lublinie od 1937 roku. W 1938 roku nominacja na stopień podharcmistrza. Służba wojskowa od września 1938 do sierpnia 1939 roku, na kursie podchorążych w Zamościu. Jako plutonowy podchorąży zastępca dowódcy plutonu w III batalionie bierze udział w obronie przepraw pod Puławami. Uczestniczy w bitwie pod Barchaczowem (Boży Dar). Po rozbrojeniu jednostki przez wojska sowieckie w okolicach Krasnobrodu, powraca przez Kock do Lublina. W Lublinie nawiązuje kontakt ze swym dowódcą majorem harcmistrzem Smolińskim, rannym, przebywającym w szpitalu (aresztowany i stracony w 1940 roku). „Ryszard” podejmuje prace jako monter w Lubelskich Zakładach Elektryfikacyjnych „Lubzel”, gdzie w 1942 roku organizuje grupy starszoharcerskie dla spraw wywiadu Głównej Kwatery „Pasieka” i Komendy Głównej AK. W marcu 1943 roku zostaje komendantem Bojowych Szkół, a od grudnia 1943 roku pełni obowiązki Komendanta Chorągwi Lubelskiej „Ul Zboże”. Funkcję tę pełni aż do sierpnia 1944 roku. Organizuje ćwiczenia bojowe Lubelskiego Obwodu AK w podlubelskich lasach z oddziałem partyzanckim Aleksandra Sarkisowa ps. „Szaruga”, przygotowując się do akcji „Burza”. Kieruje akcją przejmowania obiektów w końcu lipca 1944 roku. Od września 1944 roku do kwietnia 1945 roku ukrywa się pod nazwiskiem Wrycki. Studiuje na Politechnice Gdańskiej, gdzie kończy Wydział Elektryczny w 1957 roku jako inżynier energetyk oraz na Wydziale Ekonomii Budowlanej na Politechnice Warszawskiej. W latach 1946-48 jest członkiem Kręgu St. Harcerskiego „Wodnik” przy Politechnice Gdańskiej. Pracuje na wielu budowach przemysłowych w branży elektrotechnicznej: Nowa Huta, Skawina, Turów, Bełchatów, Gdańsk, Katowice, Żarnowiec. Od 1980 roku na emeryturze. Posiada ponad 20 odznaczeń państwowych, społecznych, regionalnych i zawodowych. Posiada stopień podporucznika AK. Zmarł w Sosnowcu 23 lipca 2000 roku w wieku 80 lat.

HM. MARIA JADWIGA WALCISZEWSKA PS. JADWIGA, MARYLKA, ŁOTEWSKA"
Maria WalciszewskaUrodziła się 14 grudnia 1902 r. w Komotau (obecnie Chomotov) w Czechosłowacji. Była jedyną córką swoich rodziców. Ojciec, kapitan armii austriackiej, zmarł wcześnie. Wychowywała ją matka utrzymująca się z renty po mężu. Szkołę ludową (z przerwami i nauką w domu) skończyła w Przemyślu w 1914 r. Dalszą naukę uniemożliwiły jej działania wojenne w okresie I wojny światowej. Wyjechała z matką do Wadowic i tu przebywała do 1918 r. W tym czasie uczyła się w domu. W Wadowicach zdawała - jako ekstern - kolejne egzaminy w pięcioklasowej Szkole Wydziałowej im. cesarza Franciszka Józefa I.


Jesienią 1918 r. powróciła do Przemyśla. Tu ukończyła Seminarium Nauczycielskie w 1922 r. Była wybitną uczennicą. Podczas nauki pobierała stypendium państwowe, co zobowiązywało ją do 6-letniej pracy nauczycielskiej w szkolnictwie powszechnym. Pracowała m.in, we wsi Konopnica koło Lublina i w Motyczu - stacji. Po ukończeniu Wyższego Kursu Nauczycielskiego w 1927 r. uczyła już w Lublinie w szkołach powszechnych nr 15 na Kośminku, nr 3 na Czwartku, a od września 1929 r. do końca swojego życia związała się ze Szkołą Powszechną nr 12, która mieściła się wtedy na Starym Mieście, przy ul. Archidiakońskiej.
Równolegle z pracą nauczycielską oddawała się z pasją działalności harcerskiej. Do ZHP wstąpiła jesienią 1918 r. we Lwowie. Środowisko lwowskie inspirowało młodzież w całym kraju do udziału w polskim skautingu. Tu była zastępową i drużynową - tu uzyskała wszystkie stopnie młodzieżowe, do samarytanki włącznie. Od szeregowej harcerki doszła do komendantki Chorągwi uczestnicząc niejednokrotnie w pracach Głównej Kwatery Harcerek i Szkoły Instruktorek w Buczu.
W październiku 1922 r. uzyskała stopień instruktorski przodownicy zastąpiony później stopniem podharcmistrzyni. Odbyła wiele kursów instruktorskich, m.in. w 1922 r. w Spuszy na Grodzieńszczyźnie, którego komendantką była wtedy Olga Małkowska.


Pomimo podjęcia pracy nauczycielskiej w woj. lubelskim wciąż utrzymywała żywe kontakty z Chorągwią Lwowską uczestnicząc w licznych kursach i obozach. W 1927 r. objęła hufiec harcerek w Lublinie współpracując ściśle z komendantką Chorągwi - hm Różą Błeszyńską. Wykazywała wiele doświadczenia i wybitnych zdolności organizatorskich, co sprawiło, że już jesienią 1928 r. wybrano ją komendantką Lubelskiej Chorągwi. 30 kwietnia 1929 r. została mianowana harcmistrzynią. Praca nauczycielska i intensywna działalność harcerska nie pozostały bez wpływu na stan jej zdrowia, które było słabe i ulegało pogorszeniu. Była to choroba płuc. Korzystała ze zniżki godzin w nauczaniu w szkole, z urlopów zdrowotnych i z leczenia sanatoryjnego. W 1932 r. poprosiła o zwolnienie jej z obowiązków komendantki Chorągwi. Ale nie usunęła się z pracy harcerskiej. Była w składzie komendy, zorganizowała i prowadziła dział skarbowy, prowadziła też przy komendzie Chorągwi drużynę instruktorską. W grudniu 1937 r. objęła w Komendzie Chorągwi referat kształcenia starszyzny, a w ostatnim przedwojennym składzie kierowała działem organizacyjnym. Była niejednokrotnie członkiem komend obozów organizowanych przez Główna Kwaterę Harcerek i w Szkole Instruktorskiej w Buczu. Brała udział w wielu naradach, odprawach i Zjazdach Walnych ZHP. 31 sierpnia 1939 r. wracała z Bucza do Lublina. Tu włączyła się do realizacji zadań Pogotowia Harcerek, które mieściło się przy ul. Zielonej. Od listopada 1939 do marca 1940 r. pełniła obowiązki komendantki konspiracyjnej Chorągwi Lubelskiej. Już przed zimą 1939 r. nawiązała kontakty z Komendą Okręgu Lubelskiego Służby Zwycięstwu Polski. Utworzyła zespoły łączniczek i kurierek.


18 lutego 1941 r. gestapowcy przyszli po Marię Waliszewską do szkoły nr 12, w której uczyła. Licząc się z aresztowaniem zdążyła w swoim mieszkaniu zlikwidować obciążające materiały i przekazać swoim władzom posiadane dokumenty. Aresztowaną przewieziono do siedziby gestapo „Pod Zegarem” przy ul. Uniwersyteckiej. Podczas przesłuchania oświadczyła, że powie wszystko, ale potrzebuje trochę czasu. Odesłana do celi tego samego dnia odebrała sobie życie zażywając cyjanek. Została pochowana na cmentarzu przy ul. Unickiej obok kaplicy w osobnej mogile dzięki grabarzowi, który rozpoznał w niej nauczycielkę swojej córki. Spoczywa we wspólnym grobie z hm Marią Świtalską. Pośmiertnie została awansowana do stopnia podporucznika i odznaczona Krzyżem Virtuti Militari V klasy

HM. DANUTA MAGIERSKA PS. ANIELA, WERONIKA
Danuta MagierskaUrodzona w 1910 roku w Żołudku.
Pochodziła z patriotycznej rodziny lekarzy i od dzieciństwa była związana z harcerstwem. Ojciec Danuty, Paweł Jankowski, był lekarzem, chirurgiem, pediatrą. Matka Maria Goreywa - Jankowska z pochodzenia Rosjanka z Krymu, była lekarzem medycyny, działaczką polityczną i społeczną. Na studiach w Zurychu, które ukończyła w 1903 r., poznała Pawła Jankowskiego, przyszłego męża.


W 1932 roku Danuta poślubiła Stanisława Magierskiego, który w czasie okupacji dwukrotnie był więziony przez Niemców, a w 1944 został przez Rosjan skazany na 10 lat więzienia i zwolniony po amnestii w 1946 roku.


W chwili wybuchu wojny Magierska była matką dwójki małych dzieci, a mimo to czynnie włączyła się w konspirację. Wprowadzała harcerki do legalnych instytucji opiekuńczych i społecznych.( min. ochronki w ramach Rady Głównej Opiekuńczej). W mieszkaniu Magierskich ukrywali się zbiegli więźniowie, odbywały się konspiracyjne spotkania. Z harcerstwa Magierska odeszła w 1949 roku po zmianach w organizacji . Pracowała w szkole jako bibliotekarka. Młodzieży odradzała nielegalną działalność. 10 lipca 1952 została aresztowana przez UB i skazana na 10, a po apelacji na 8 lat więzienia. W akcie oskarżenia zarzucono jej, że jest „doświadczoną konspiratorką, która postanowiła przeciwstawić się ideologii socjalistycznej i kontynuować dzieło zniekształcania umysłów młodzieży polskiej w duchu Baden-powellowskiego ZHP…”


Z więzienia w Chełmie Lubelskim została zwolniona 15 lutego 1954 roku, po tym jak w jej sprawie interweniowała u Bieruta znana i zaprzyjaźniona z Magierskimi działaczka socjalistyczna Wanda Papiewska. W 1956 dh Danuta została uniewinniona i zrehabilitowana.


Przez kilka następnych lat współpracowała z harcerstwem, a w 1961 roku ponownie została bibliotekarką w szkole. Zyskała sobie wielkie poważanie u młodzieży i z biblioteki uczyniła centrum szkoły. Była współautorką książki „Harcerki 1939-1945”, wydanej przez PWN w 1973 roku. Doprowadziła do uznania praw autorskich piosenki okupacyjnej męża „Dziś do ciebie przyjść nie mogę”
W 1973 i 1978 roku otrzymała Nagrodę Ministra Oświaty, a w 1979 Medal Komisji Edukacji Narodowej. Zmarła w kwietniu 1984 roku.

HM. MARIA DASZKIEWICZOWA PS. MARYLA
Maria DaszkiewiczowaUrodzona w 1902 roku w Aleksandrowsku na Muraniu w Rosji, znaczną część życia spędziła na wschodnich terenach Polski pod zaborem rosyjskim. Mieszkała między innymi w Łucku, tam był jej dom rodzinny. W 1914 roku po wybuchu I wojny światowej wraz z całą rodziną ewakuowana do Kijowa, gdzie przebywała do 1919 roku. Służbę harcerską rozpoczęła w 1915 roku w drużynie konspiracyjnej. Uczęszczała wówczas w Kijowie do szkoły prowadzonej przez Polską Macierz Szkolną i do miejscowego gimnazjum rosyjskiego. Po powrocie do niepodległej Polski Maria kontynuowała wykształcenie już w polskich szkołach, najpierw w Warszawie a następnie w Kaliszu. W Gimnazjum im. Haliny Gepnerówny w Warszawie prowadziła zastęp w drużynie dh Wołowskiej, a w Kaliszu – w Szkole Związku Nauczycielstwa Polskiego – już jako maturzystka prowadziła kurs zastępowych dla harcerek starszych klas. Po ukończeniu gimnazjum wróciła w 1921 roku na Wołyń do Kowla. Jesienią 1921 roku rozpoczęła studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Przystąpiła do pracy w Hufcu Wileńskim, kierując zastępem akademickim. W 1922 roku została mianowana Komendantką Żeńskiego Hufca Wileńskiego. Latem tego roku brała udział w pierwszym w wolnej Polsce obozie instruktorskim ZHP prowadzonym przez dh Olgę Małkowską w Spuszy na Wileńszczyźnie. 1 października 1923 roku Maria została mianowana Komendantką Chorągwi Wołyńskiej z siedzibą w Kowlu. W 1925 roku Maria zawiesiła swoja działalność, aby podratować zdrowie i więcej uwagi poświęcić studiom uniwersyteckim. Po roku powróciła do działalności harcerskiej. W czerwcu 1926 roku ukończyła Studium Pracy Społeczno-Oświatowej przy Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie. W 1929 roku wyszła za mąż za Roberta Daszkiewicza, wychowanego w duchu patriotyzmu, harcmistrza, z pochodzenia lublinianina, wykształconego, przygotowanego do służby w dyplomacji. Z nim wyjechała na kilka lat do Paryża, gdzie współdziałała z młodzieżą harcerską pochodzenia polskiego. W 1934 roku podjęła pracę w Kwaterze Głównej Harcerek w Warszawie w Wydziale Zagranicznym. Z dniem wybuchu II wojny światowej Maria z rozkazu naczelnictwa ZHP zorganizowała w Warszawie na Powiślu świetlicę i punkt zborny dla harcerzy z zagranicy. Jej mąż, jako oficer Wojska Polskiego został wzięty do niewoli niemieckiej i cały okres okupacji spędził w obozach jenieckich. Maria została sama z dwojgiem małych dzieci. Nie mając warunków do życia w zrujnowanej Warszawie, przeniosła się do Lublina, do rodziny męża. Od stycznia 1940 roku pracowała na terenie Hufca Lubelskiego w stałym porozumieniu z druhnami: Marią Walciszewską, Danutą Magierską, Marią Świtalską. Prowadziła działalność samokształceniową, której tematem była historia Polski i literatura ojczysta. Dziewczęta spotykały się z druhna Marylą w prywatnych mieszkaniach. Tematy jej wykładów często nawiązywały do historycznych dat 11 listopada, 3 Maja, rocznic powstań. Poza sprawami harcerskimi gawędy przez nią prowadzone przybliżały dzieła wielkich polskich twórców „ku pokrzepieniu serc”. W kontaktach z dziewczętami zawsze podkreślała potrzebę zaangażowania w walkę z okupantem, wpajała zasady rzetelnej pracy dziś i na jutro. Na przełomie 1943 i 1944 roku prowadziła cykl szkoleń na temat zagospodarowania Ziem Zachodnich. W grudniu 1943 roku harcmistrzyni Maria Daszkiewiczowa, przebywająca od 1940 roku w Lublinie, powołana została do objęcia kierownictwa Chorągwi Lubelskiej po tragicznej śmierci hm Marii Świtalskiej. W 1945 roku, po powrocie męża z niewoli wyjechała wraz z rodziną z Lublina. Skończyła pełnić funkcję komendantki Chorągwi Lubelskiej ZHP. Jej zasługi i rolę dla środowiska wyraziła jej zastępczyni hm Anna Krzymowska w dedykacji: „Pani Maryli, co niosła światło Dobra i ciepło życzliwej Miłości w ciężkich chwilach wojny – my wszystkie z Lublina 21.VIII 1945”. Rodzina Daszkiewiczów przeniosła się do Sopotu, Maryla włączyła się do prac w tamtejszej Chorągwi ZHP, a po kilku latach wróciła do Warszawy. Po reorganizacji ZHP dh Daszkiewiczowa wyłączyła się z aktywnych działań w harcerstwie. Zajęła się rodziną i domem wybudowanym w Wesołej.
Maria Daszkiewiczowa zmarła 5 stycznia 1993 roku w Warszawie. Została pochowana w grobie rodzinnym na Powązkach.

HM. MARIA ŚWITALSKA PS. MARYSIA
Maria WitalskaUrodziła się 24.III. 1914 r. Była nauczycielką. Pośmiertnie została odznaczona krzyżem Virtuti Militari V klasy.
W 1939r. była nauczycielką oraz Drużynową Lubelskiej DH. I Komendantka Pogotowia Harcerek. Od marca 1942r.do 2 listopada III-cią Komendantką Lubelskiej Chorągwi Harcerek. W listopadzie 1942r.przypadkowo na stacji kolejowej Gołąb na odcinku Puławy-Dęblin została aresztowana. Zginęła w areszcie niemieckiej policji w Gołębiu.


Urodziła się 22 marca 1914 roku w Lublinie. Uczęszczała do Seminarium Nauczycielskiego, jego dyplom jako nauczycielki szkoły powszechnej uzyskała w 1933 roku. Miała 18 lat, gdy zmarł jej ojciec ( Stanisław, majster w Lubelskiej Fabryce Wag). Musiała pracować by pomóc matce i dużo młodszemu rodzeństwu. Od jesieni 1933 roku do czerwca 1936 roku pracowała jako opiekunka dzieci w Koedukacyjnej Szkole Powszechnej Wacławy Arciszowej w Lublinie. Stałą pracę rozpoczęła dopiero we wrześniu 1936 roku w Szkole Powszechnej nr 9 (ul. Strażacka). W szkole tej odbyła też bezpłatną praktykę zawodową. W tym samym roku rozpoczęła studia uniwersyteckie na Wydziale Humanistycznym KUL. Po ukończeniu pierwszego roku musiała je przerwać, ponieważ otrzymała propozycję pracy w terenie. Otrzymała kontrakt w Publicznej Szkole Powszechnej nr 2 w Garwolinie. Po roku przeniesiono ją do szkoły powszechnej w Nałęczowie. W marcu 1939 roku zdała egzamin praktyczny na nauczyciela szkół powszechnych przed Państwową Komisją Egzaminacyjną w Puławach. W tym okresie kontynuowała studia na KUL zaliczając drugi rok.


W czasie okupacji nadal uczyła w Nałęczowie. Tam też prowadziła tajne nauczanie. Równolegle z pracą zawodową z pasją oddawała się służbie harcerskiej. Do ZHP wstąpiła w 1925 roku do 8 Lubelskiej Drużyny Harcerskiej Żeńskiej przy Seminarium Nauczycielskim. Tu złożyła przyrzeczenie i zdobyła wszystkie stopnie młodzieżowe. W latach 1930-35 była drużynową 6 Lubelskiej Drużyny Harcerskiej Żeńskiej przy szkole Powszechnej nr 12 (ul. Jezuicka). W latach 1934-35 była instruktorką objazdową Komendy Chorągwi Lubelskiej Harcerek i komendantką Hufca Harcerek Hrubieszów. W styczniu 1935 roku ukończyła kurs łączności w wojskowym Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu, w marcu – kurs ratownictwa ogólnego i przeciwgazowego dla Instruktorów Drużyn Ratowniczych PCK, a w lipcu tego roku – radiowy kurs krótkofalowy w 1 Pułku Radiotelegraficznym w Warszawie. Od września 1935 roku była komendantką Hufca Harcerek Lublin II, od jesieni 1936 roku referentką Przysposobienia do Obrony Kraju w Komendzie Chorągwi Lubelskiej Harcerek, a od października 1937 roku komendantką Hufca Harcerek Garwolin. Jesienią 1938 roku objęła drużynę harcerek przy szkole powszechnej w Nałęczowie. W czasie przerw wakacyjnych uczestniczyła w harcerskich obozach i kursach, pełniąc wielokrotnie funkcję komendantki. W początkach 1939 roku mianowana została komendantką Pogotowia Harcerek Chorągwi Lubelskiej. W końcu sierpnia tego roku zorganizowała w Lublinie przy ul. Zielonej punkt dyspozycyjny Pogotowia Harcerek, działający do połowy września 1939 roku. W czasie okupacji nadal uczyła w Nałęczowie w szkole powszechnej i na tajnych kompletach. Od jesieni 1939 roku współorganizowała konspiracyjną Chorągiew Lubelską Harcerek i była członkiem jej komendy. W 1940 roku kierowała harcerskim zespołem łączniczek i kurierek przydzielonych do Komendy Okręgu Lubelskiego ZWZ. Po zorganizowaniu w Okręgu Lubelskim AK WSK objęła w niej funkcję kierowniczki sekcji łączności konspiracyjnej. Komendantka Pogotowia Harcerek Józefina Łapińska 8 września 1943 roku mianowała ja komendantką Chorągwi Lubelskiej Harcerek. Wycofana została wówczas ze służby w WSK. W drodze powrotnej z odprawy komendantek chorągwi w Warszawie 2 listopada 1943 roku została aresztowana w pociągu i osadzona w areszcie w Dęblinie. Tego samego dnia odebrała sobie życie. Pochowano ją na cmentarzu w Irenie koło Dęblina. W październiku 1947 roku zwłoki ekshumowano i przewieziono do grobowca na cmentarzu przy ulicy Unickiej w Lublinie, ufundowanego ze składek harcerskich dla dwóch komendantek konspiracyjnej chorągwi: Marii Świtalskiej i Marii Waliszewskiej. Pośmiertnie odznaczona Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Ulica w Nałęczowie, przy której mieszkała, nosi imię Marii Świtalskiej.

OPISY AKCJI HARCERZY Z LUBELSKICH SZARYCH SZEREGÓW

KINO RIALTO, STARE MIASTO (obecnie Teatr Stary), ul. Jezuicka 18, róg ul. Dominikańskiej

„W końcu marca 1944 roku na polecenie „Ryszarda" przeprowadzono akcję przeciw kinom. Pierwszego dnia dokonano rozrzucania ulotek, w których tłumaczono kinomanom,
że niemiecka propaganda ogłupia i zastrasza Polaków, a pieniądze za bilety finansują Propagandenamt. Drugiego dnia dokonano gazowania i użyto kwasu. Petardy do gazowania wykonano we własnym zakresie ze starych klisz uzyskanych z zakładu fotograficznego, w którym pracował „Bil". Klisze zwinięto ciasno w rolki i zawinięto w gazety. Petarda taka była zapalana, a następnie przydeptywana dla stłumienia ognia , natomiast klisze w gazetach tliły się dalej, wydzielając śmierdzący i duszący dym. Gazowanie przeprowadzono w kinie Rialto na Starym Mieście, gdzie w tzw. lożach na balkonie można było niezauważalniezapalić i przydeptać świecę dymną, a potem zrzucić na parter. Panika była wspaniała, tak że nieomal wyłamano drzwi wejściowe".

WIEŻA TRYNITARSKA (Plac Katedralny) - 3 maja 1944 rok

„...najlepszą pod względem propagandowym była robota związana z wywieszeniem dużej flagi biało-czerwonej na Wieży. Uszyła ją Lidka Perlińska. Grupa ubezpieczająca w składzie „Zych", „Zdzicho", „Mietek" sprawdziła Wieżę Trynitarską, jej najbliższe otoczenie i dała znak do rozpoczęcia akcji. „Tadek", „Don Pedro", „Zdzisiek" i „Bogdan" dostali się na drugie piętro Wieży, otworzyli okno, jeden z nich zarzucił pętlę linki na konsolę w murze poniżej okna. Pętlę tę następnie zacisnął. Do linki tej była przymocowana flaga 3-metrowej długości i szerokości 80 centymetrów, usztywniona od góry i dołu drążkami. Po tej operacji wyrzucono flagę na zewnątrz. Dolny drążek zamocowany w obrzeżu flagi rozwinął ją szybko i wraz z górnym utrzymywał ją w stanie pełnego rozwinięcia. Flaga zawisła około metra poniżej okna tak, że nie można było po nią sięgnąć. Była godzina 17".

wg relacji Tadeusza Rossiana „Tadek":

Miejsce to zostało wybrane ze względu na centralne położenie w mieście, może nie aż tak eksponowane jak Plac Litewski, ale z atutem wysokości wieży. Na kilka dni przed akcją dostaliśmy się dosyć łatwo do Wieży Trynitarskiej, gdyż drzwi na dole nie były zamknięte na klucz. Okazało się, że z drugiego okna od strony Placu Katedralnego można po wychyleniu się zarzucić linkę od flagi na hak metalowy, jaki był poniżej okna, a ponad przejazdem w wieży. Flagę przygotowała nam nasza łączniczka „Lidka" wykorzystując czerwone płótno ze zdobycznych flag niemieckich (część flag wykorzystali harcerze na spodenki kąpielowe). Flaga miała trzy metry długości, szerokości około 80 cm i posiadała na końcach wszyte drążki. Do jednego z nich zamocowano do końców sznur tworzący z tym drążkiem trójkąt, do którego wierzchołka przytwierdzono dwumetrową linkę. Całość zwinięta na drążek łatwo dawała się ukryć pod kurtkę. Jako czas akcji wybraliśmy wczesne popołudnie, tak aby ludzie wracający z pracy lub udający się na wiosenny spacer - mogli obejrzeć flagę narodową. Grupa ubezpieczenia sprawdziła Wieżę Trynitarską, sąsiednie ulice i dała znać do rozpoczęcia akcji. Grupa przeprowadzająca akcję udała się do wieży, dostała się na podest za oknem na drugim piętrze, otworzyła okno (utkwiła mi w pamięci taka żaluzjowa okiennica) i po wychyleniu się zamocowała flagę. Zamocowanie polegało na zarzucaniu pętli zrobionej z końcówki linki na haku w murze poniżej okna i zaciągnięcie pętli, a następnie wyrzucenie flagi na zewnątrz. Dolny drążek rozwinął flagę i wraz z górnym utrzymywał ja w stanie pełnego rozwinięcia. Flaga zawisła około metra poniżej okna tak, że nie można było po nią sięgnąć.

Widok był wspaniały, kiedy poruszana lekkim wiaterkiem biało-czerwona narodowa flaga powiewała w dniu Trzeciego Maja nad Placem Katedralnym.

Na łeb na szyję zlecieliśmy ze schodów wieży i przez uliczki starego miasta pobiegliśmy pod Trybunał. Stamtąd spokojnie przez Bramę Krakowską i ulicę Królewską, razem z tłumem przechodniów udaliśmy się w kierunku ulicy Zamojskiej obok Placu Katedralnego. Przechodząc ulicą Królewską widzieć można było piękny widok. Na Wieży Trynitarskiej powiewa potężna biało-czerwona flaga. Nasza flaga. Ludzie przystawali, zdejmowali czapki, mieli łzy w oczach. To był nasz triumf. Flaga wisiała chyba dwie godziny. Zdejmowała ją straż pożarna i trzeba dodać że tak bardzo się nie spieszyli. My oczywiście byliśmy cały czas w pobliżu udając przechodniów i było to nasze wielkie święto".

AKCJA FOTOGRAF, KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE (druga brama od Kapucyńskiej)

relacja mówiona Zbigniewa Bobrzyka „Orlik”

„Dlaczego tłukło się szyby u fotografów? Przeważnie to byli volksdeutsche, nadgorliwi. W witrynach wywieszali zdjęcia Niemców z tymi fatalnym Polkami. Nas Polaków drażniło to w całym kraju. Był taki zakład naprzeciwko ulicy Staszica.

- Jak wybić szybę? Trzeba strzelać z drugiej strony. Z czego? Z procy. Mój ojciec pracował w Izbie Skarbowej i przynosił do domu takie plomby. Nie wiem, czy on chciał później ten ołów sprzedać… Ja mu te plomby podkradałem. I to jako pociski miało posłużyć. Była brama przechodnia, teraz są tam sklepy, ale wtedy było to dla nas wygodne, bo można uciekać w razie czego. Wymierzyliśmy w te szyby, wyszukaliśmy lukę i walnęło się. Słychać było brzęk rozbijanej szyby. Przebiegliśmy ulicą Staszica w dół na ulicę Świętoduską. Ale zbrodniarza ciągnie na miejsce zbrodni, tak podobno jest. My też chcieliśmy zobaczyć, jak to wyszło. Podeszliśmy od ulicy Kapucyńskiej. I patrzymy, a tam zdjęcie pocztówkowe Lalki.Nazywali ją w domu Lala, bo była taka piękna. A była to moja koleżanka z podwórka domu, gdzie mieszkałem. Wyrwałem to zdjęcie, żeby zrobić lalce przyjemność i je podarować. Ale nie zdawałem sobie sprawy, jakie mogą być konsekwencje, bardzo niebezpieczne. Rano jesteśmy z mamą w domu, ojciec poszedł do pracy. Wchodzi bez pukania człowiek z wielkim brzuchem i tyrolskim kapelusikiem z pędzelkiem na głowie, wąsik à la Hitler. Wyjmuje to zdjęcie i mówi: -Wybiłeś mi szybę

-Nie- mówię

-Jak to nie? a skąd to zdjęcie? Wiesz skąd? Komu dałeś?!

-No, dałem, ale ja nie wybiłem- mówię. Głupi by się przyznał. Zacząłem głos podnosić, że się mnie czepia, matka stoi przerażona.

-To się na gestapo przyznasz. Bo gdybyś się tu przyznał, to ojciec zapłaci, a ja skasuję całą tę sprawę.

Myślę, że trzeba naiwnego, żeby w to uwierzyć.

-No to wychodzimy- mówi.

Na dole stała dorożka. Moja matka powiedziała, że syna nie opuści i też jedzie na gestapo i wsiadła w dorożkę. Wiózł nas tak w milczeniu do ul. Bernardyńskiej. Przed skrętem zaczyna mnie znów maglować, żebym się przyznał. A ja mówię: "Do cholery! Czemu mnie pan tak męczy? Bo ja się kocham w Lalce. A ponieważ widziałem to zdjęcie, więc je wziąłem i dałem żeby zrobić jej przyjemność". I uwierzył w to, co powiedziałem. Kazał wychodzić z dorożki.
A mama była tak szczęśliwa, że zaczęła go po rękach całować”.

na podstawie relacji Zbigniewa Bobrzyka ps. „Orlik" opracował Leszek Guz

„Na początku marca 1944 roku dwaj harcerze drużyny Zbigniew Bobrzyk ps. „Orlik" i młodszy od niego Zdzisław Połczyński ps. „Mimek" spotkali się na Placu Litewskim. „Orlik" zaproponował koledze wspólne wykonanie akcji „Fotograf" na jeden z zakładów fotograficznych w mieście, którego właściciel uporczywie eksponował na swojej witrynie niemieckich wojskowych, mimo wyraźnych ostrzeżeń przekazywanych przez organizację, że jeśli nie zaprzestanie takiego sposobu reklamy, będzie go to drogo kosztować. „Mimek" ochoczo wyraził zgodę. Inicjatywę przejął „Orlik", który już kilkakrotnie brał udział w tego rodzaju akcjach. Po krótkiej naradzie „Orlik" poprowadził kolegę w kierunku Krakowskiego Przedmieścia. Minęli ulicę Kapucyńską i poszli prawą stroną ulicy w kierunku Placu Łokietka. „Orlik" zatrzymał się przed drugą bramą od Kapucyńskiej, w jednej z kamienic. Przy wejściu do niej znajdowała sie dobrze widoczna z ulicy ogromna oszklona gablota zakładu fotograficznego. W jej wnętrzu zobaczyli liczne fotografie niemieckich oficerów, niedbale rozpartych w towarzystwie młodych, uśmiechniętych kobiet. Było też kilka innych zdjęć, ale te ich nie interesowały. Weszli w bramę i przyjrzeli się gablocie. Następnie weszli dalej.


W głębi zobaczyli typowe dla tej części śródmieścia wąskie podwórko. Udają, że czegoś szukają przyjrzeli się dyskretnie układowi wejść do otaczających ich wysokich kamienic. Były to budynki mieszkalne. Upewnili się, że są tam dwa sklepy i jakiś mały zakład usługowy. Zakład fotograficzny, do którego należała gablota mieścił się zatem w innym miejscu. Była to okoliczność sprzyjająca. Wyszli na ulicę, przystanęli i na pewien czas obserwowali ruch uliczny w tym miejscu, skręcili w stronę Placu Litewskiego i udali się do „Mimka", który mieszkał przy ulicy 3-Maja 10. Tam, po naradzie, „Orlik" zdecydował, że tak jak zalecał w czasie szkolenia przyboczny „Granit", posłużą się w akcji procami. „Mimek", który procy nie miał, choć umiał z niej strzelać, musiał ją sobie zrobić. "Orlik" radził mu wykonanie widełek z gałęzi bzu, a gumy z czerwonej dętki kół niemieckich samochodów. Nadawała się ona szczególnie do tego celu, ponieważ odznaczała się bardzo dobrą elastycznością i wytrzymałością. Ponadto Zbyszek zdecydował, że zamiast kamieniami będą strzelać ołowianymi plombami, które przyniesie z domu, bo są skuteczniejsze i silniej biją. Umówili się, że po akcji uciekną Krakowskim Przedmieściem w stronę Bramy Krakowskiej, potem Świętoduską, Kowalską, a na Furmańskiej skryją się w pierwszej z bram.

Następnego dnia była sobota. Spotkali się znowu u „Mimka". Sprawdzili proce. Zbyszek rozdzielił plomby. Był jasny pogodny dzień. Czuli, że uczestniczą w niecodziennej przygodzie. Uzbrojeni w sprzęt wyszli na miasto. Krakowskim Przedmieściem udali się na Plac Łokietka, skąd Królewską doszli w pobliże Placu Katedralnego. Tam przystanęli i dyskretnie zlustrowali bramę wjazdową na placu Kurii Biskupiej, w której mieściła się wtedy komenda niemieckiej żandarmerii. Była przegrodzona zamkniętym szlabanem. Obok niej stał wartownik przy budce. Na placu komendy stał samochód „buda". Plac był pusty. Nic się nie działo. Stwierdzili, że na Placu Katedralnym nie widać Niemców. Także nie znaleźli ich na sąsiednich ulicach. Nie ma też niemieckich pojazdów. Odbywał się normalny ruch pieszy. Zawrócili na Krakowskie Przedmieście. Idąc obserwowali skrzyżowania ulic dolotowych. Widząc, że nie ma nic niepokojącego weszli w umówioną bramę. Chwilę pilnie nasłuchiwali, czy nie zbliża się jakiś pojazd. Wyszukali moment, gdy przed bramą nikt nie przechodził. Wtedy na komendę „Orlika" – Teraz, będąc w bramie przed gablotą, wydobyli z kieszeni szybko proce, założyli ołowiane plomby, wycelowali w środek gabloty i strzelili niemal równocześnie.
Trzask i brzęk tłuczonego szkła. Ogromna szyba rozprysła się na kawałki. Uciekających chłopców goniły jeszcze odgłosy spadających kawałków szkła na wybrukowane przejście bramy. Wpadli na Świętoduską i omijając przechodniów zbiegli nią w dół. Skręcili w Kowalską. Po kilkunastu sekundach byli już w bramie na Furmańskiej.


Łapiąc oddech stali i nasłuchiwali. Serca ich biły jak młoty. Po chwili stwierdzili, że nikt ich nie goni. Odczekali kilkanaście minut. Wyszli z bramy. Rozglądając się weszli na Lubartowską i podążyli w kierunku Placu Łokietka. Potem Kozią, przez Plac Bernardyński, Narutowicza i Kościuszki, doszli do skrzyżowania z Krakowskim Przedmieściem. Przystanęli i chwilę obserwowali wylot ulicy Staszica, vis a vis, której znajdowała się brama z gablotą. Nie widzieli nic niepokojącego. Spojrzeli na siebie. A więc „eureka" - udało się. Jeszcze chwilę stali, a potem uścisnęli sobie dłonie i rozeszli się. Mimek skręcił w stronę poczty. Orlik pozostał jeszcze jakiś czas na Placu Litewskim. Rozpierała go duma, Zadanie wykonane w samym centrum miasta”.

GRÓB NIEZNANEGO ŻOŁNIERZA – Plac Litewski

„11 listopada 1943 roku czterej nasi koledzy: „Tadek”, „Zygmunt”, „Leśnik” i „Zdzicho” zapalili na Grobie Nieznanego Żołnierza znicz własnej roboty. Była to akcja przeprowadzona bardzo sprawnie. Taka być musiała, jeśli wszystkim uczestnikom uszło to bezkarnie. Działaliśmy szybko i sprawnie, jako że w centrum miasta było sporo szkopów, kręciła się granatowa policja, volksdeutsche i inna swołocz, dla której pieniądze i uciechy życia były jedynym celem. Wyglądało to tak. Do uprzednio wykonanego znicza z puszki wlewamy butelkę denaturatu. Chłopcy stają na baczność. Błysk zapałki. Kwiaty lądują na płycie. W tym samym niemal momencie powietrze śródmieścia wypełnione zostało rykiem syren. To „Supo” wybrało niemal ten sam moment na przeprowadzenie akcji dla zdobycia niewolników do pracy w głębi ich kraju. Różne wybraliśmy kierunki ucieczki, ale wszyscy szczęśliwie wrócili do domu”.

KAWIARNIA W OGRODZIE SASKIM (Al. Racławickie), marzec 1944r.

„...a w marcu wpadła nam fucha, której realizacja miała duże znaczenie dla zastępu. Chodzi tu o kawiarnię niemiecką wybudowaną w Ogrodzie Saskim na wiosnę 1943 roku.

Był to ładny budynek, dość duży, parterowy z okienkiem na poddaszu. Wykonany był w stylu góralskim z ręcznie ciosanych bali drewnianych, dach kryty słomianą strzechą. W letnie dni stawiano na tarasie stoliki malowane na biało, przystrojone parasolkami. Kawiarnia stała w tym miejscu, gdzie dziś stoi obskurna buda gastronomiczna "Pod Jesionem". W momencie naszego wtargnięcia była jeszcze nieczynna po zimowym okresie. Po krótkiej naradzie postanowiono, że "Osa" pozostaje w obstawie na zewnątrz, reszta wchodzi do środka.


Ich oczom ukazał się widok ekskluzywnego lokalu na około 100 miejsc. Stylowe stoły i krzesła wykonane z litego drewna z różnymi ozdóbkami w postaci serduszek, kółeczek, kwadracików. Ściany ozdobione porożami, głowami leśnych zwierzaków, żyrandole wykonane z drewnianych kół i wozów (z obręczami). Po lewej stronie od okna potraktowanego jako drzwi wejściowe, stał barek z ekspresem do kawy i saturator do piwa. Był to szczyt luksusu dla naszych chłopców, a i dziś jak twierdzi „Don Pedro" jest takich lokali niewiele w kraju. Chłopcy pracowali spokojnie za firankami. Zarekwirowano maszynę do pisania, kilkadziesiąt paczek amunicji do karabinka sportowego i cały szereg innych drobiazgów. Pierwsze trofeum przekazano "Ryszardowi" do Ula Zboże. Drugie służyło szkoleniu strzeleckiemu. Pozostałą zdobycz sprzedano na rynku przy ulicy Pocztowej. Uzyskane pieniądze przeznaczono na cele związane z działalnością zastępu. Poza tym należy dodać, ze Niemcy stracili kawiarnię na skutek niewłaściwego zachowania się „chołoty", która w sposób niezauważony, nie drzwiami a oknem dostała się do lokalu „Nur fur Deutsche" i dokumentnie go zdemolowała. Byli to: „Tadek", „Zygmunt", „Lis", „Zych", „Zdzisiek", „Bogdan", „Maniek", „Kajo", „Don Pedro" i „Osa". Kawiarni tej już nigdy nie odrestaurowano. W czasie lipcowych działań wojennych spłonęła od przypadkowego pocisku zapalającego".

Relacja Tadeusza Rossiana „Tadek”

„Jeden z harcerzy dostał się przez lufcik do środka i otworzył okno, przez które weszła reszta. Chłopcy byli niewidoczni z zewnątrz, gdyż szklane drzwi i okna były zasłonięte od wewnątrz zasłonami. Zaczęliśmy przeszukiwać pomieszczenia i ku naszemu zdziwieniu i radości na zapleczu znaleźliśmy kilkadziesiąt paczek amunicji do karabinka sportowego (kbks) oraz maszynę do pisania. Zabraliśmy ten niespodziewany łup i szybko wynieśliśmy się z kawiarni. Ja miałem kbks i można było rozpocząć szkolenie strzeleckie. W kilka dni potem po szkoleniu „w górkach" postanowiliśmy się dostać ponownie do kawiarni. poprzez ulicę Króla Leszczyńskiego dostaliśmy sie do Ogrodu saskiego i dalej znaną drogą do kawiarni.


O dziwo, w części Ogrodu saskiego „Nur fur Deutsche" cicho i głucho. Początkowo zachowywaliśmy się bardzo ostrożnie, ale nic się nie działo i poczynaliśmy sobie coraz śmielej, a w końcu rozzuchwaleni zaczęliśmy dosłownie dewastację kawiarni. Potłuczone zostały szklanki, filiżanki, kufla do piwa, talerze itp. nakrycia. Zniszczyliśmy półki, stoliki i krzesła. Porozlewaliśmy jakieś płyny o zapachu araku. W końcu zerwaliśmy zasłony i wytarzali w tych płynach i ostatecznie przy opuszczaniu kawiarni wybiliśmy szyby. I nic. Nikt niczego nie słyszał i nie reagował. Kawiarnia została przez nas gruntownie zniszczona i już nie została odrestaurowana. W końcu tę część Ogrodu Saskiego po cichu przywrócono do ogólnego „użytkowania".

BUDYNEK GESTAPO - POD ZEGAREM (ul. Uniwersytecka 1) - listopad 1943 rok, wspomina Kazimierz Łęczyński „Kajo"

„Przy współudziale „Don Pedro", „Władka" postanowiliśmy zdjąć flagę z obiektu die Geheime Staadtpolizei i powiesić polską. Lubliniacy znali ten gmach nad wyraz dobrze jako Gestapo lub „Pod Zegarem". Był to obiekt duży o powierzchni powyżej jednego hektara, strzeżony przez żołnierzy SS. Zaczęliśmy od starannej obserwacji. Z prawej strony wejścia przy dzisiejszej ulicy Nowotki wisiała trójkolorowa flaga niemiecka, zaś z lewej flaga partyjna NSDAP z pięknie wymalowanym znakiem łamanego krzyża. Budynek był strzeżony przez dwóch wartowników zmieniających się co dwie godziny. Jeden z tych wartowników strzegł narożniki przy głównym wejściu, a drugi zabezpieczał tyły obiektu przy ul. M. Curie-Skłodowskiej i nie istniejącego wówczas Domu Nauczyciela. Nas interesował głównie ten utrudniający dojście do flagi. Jego praca to przemarsz spokojnym krokiem odcinka ul. Uniwersyteckiej, około 80 metrów, licząc od wejścia głównego. Powrót i marsz ul. Nowotki, ten odcinek wynosił 150 metrów. Przejście tej drogi zajmowało około 2 minut. Rzecz polegała na tym, aby ten drugi wartownik od ul. Skłodowskiej nie maszerował w stronę ul Uniwersyteckiej. Wybraliśmy późny wieczór. Gmach był słabo oświetlony, tylko gdzieniegdzie paliły się pojedyncze światła. Najsilniej była oświetlona wartownia, ale ponoć najciemniej pod latarnią. Ja ubezpieczałem. Na mój sygnał, że droga odwrotu jest wolna „Don Pedro" i „Władek" jak koty podbiegli pod flagę, tę hitlerowską. Była zawieszona na wysokości 2 metrów plus długość rurki, w którą wetknięte były drzewce. „Władek" wskakuje na plecy silniejszego i lepiej zbudowanego „Don Pedra", zdejmuje flagę i zawiesza polską. Wykonaną z prześcieradła i wsypy na poduszkę. Drzewce to kij od szczotki. Wartownik nie zdążył przemierzyć połowy drogi, gdy było już po robocie. Szybko zmierzaliśmy w stronę cmentarza. U jego podwoi usłyszeliśmy już głośne przekleństwa Niemców. Na cmentarzu pozbyliśmy się drzewca, a zwiniętą flagę schowano za pazuchę „Władka".

CMENTARZ PRZY ULICY LIPOWEJ - 2 listopada 1943 rok, relacja Ryszarda Ryczko „Leśnik"

„Był to dzień mglisty, pochmurny i ciepły. Na spotkanie przy bramie cmentarnej stawiłem się z „Lisem". Czekaliście na nas z „Tadkiem", który tym razem sterował akcją. Była ona poświęcona tym, którzy zasługują na wieczna pamięć nie tylko swych bliskich, ale całego narodu. Oddali bowiem swe życie za Polskę. Na cmentarzu było sporo ludzi, jak zawsze w ten dzień świąteczny. Czuć było zapach płonących świec. Przystąpiliśmy do roboty polegającej na zapaleniu świec i zatknięciu wcześniej wykonanych chorągiewek biało-czerwonych. Na zakończenie zastęp skierowany został przez „Tadka" do rosnącej w pobliżu brzozy. Przy pomocy „Zygmunta" potraktowanego jako drabinka zawiesił godło państwowe.


My staliśmy na baczność dla uhonorowania tych, dla których tu przyszliśmy. W tym właśnie momencie zauważyłem trzech niemieckich kolejarzy, którzy zdążali w naszym kierunku. Usłyszeliśmy również „idą Niemcy" i zgrupowani wokół nas zaczęli się szybko rozpraszać. „Tadek" pierwszy ruszył w ich kierunku. My za nim. Byliśmyblisko. On zatrzymuje ich ruchem ręki i wydaje polecenie „myce ab". Na twarzach Niemców widać było zaskoczenie i to zapewne nie mniejsze niż u naszych chłopców. Zdjęli czapki i zamarli w bezruchu. Patrzyli na nas, na orła i znowu na nas, czy byli bezradni, czy może uszanowali godnych przeciwników. Trwało to krótką chwilę, na której zakończenie „Tadek" skierował w ich kierunku „danke", a do nas „idziemy". Spokojnym krokiem szliśmy wplatając się w tłum, do wyjścia".

PRZYSIĘGA PRZY ULICY CHOPINA 22, grudzień 1943 rok - relacja Jerzy Pydo „Don Pedro"

„Przysięgę składaliśmy w domu przy ulicy Chopina 22. Ulica ta w okresie przedwojennym zamieszkiwana była przez elitę lubelskiego społeczeństwa i bogatych Żydów. W okresie okupacji niemieckiej zamieszkiwali tu również „dygnitarze". Dom, o którym mowa posiadał duży hol podparty czteroma wielkimi kolumnami i małe ciemne podwórko. Ojciec „Staszka" był tu mistrzem. Do kotłowni prowadziły wąskie i kręte schody, do których wejście było z prawej strony drzwi wejściowych na podwórko. Sama kotłownia ciemna i brudna, zawalona koksem i pyłem węglowym była oświetlona jednym niedużym zakratowanym okienkiem. W przylegającym pomieszczeniu warsztatowym schludnie przygotowanym do tego celu stały na stole niezbędne rekwizyty, tj. krzyż i flaga polska. „Tadek" ustawił nas w dwuszeregu, bo na jeden było za mało miejsca. Później komenda. Baczność. Do przysięgi! podnieśliśmy dwa palce prawej ręki do góry i powtarzaliśmy za „Ryszardem" słowa przysięgi. Z jej treści pozostało mi dziś niewiele, ale pamiętam, że nie było to przyrzeczenie harcerskie, lecz wojskowe. Na zakończenie my staliśmy dalej w pozycji na baczność, a „Ryszard" kończył: „Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej...". W tym czasie jakiś szkop wyprowadził na spacer owczarka alzackiego, który wywąchał nas przez wspomniane okienko w kotłowni.


Dziś mogę już wyznać szczerze, że wybuchające bomby, z którymi już zdołałem się zaprzyjaźnić w moim krótkim życiu, to pestka w porównaniu z głośnym ujadaniem tego kundla. Uratowała nas przed zainteresowaniem Niemca, kostka cukru rzucona psu. Zadowolił się tym poczęstunkiem i odszedł merdając ogonem. A gdyby nie ta przypadkowa kostka cukru w kieszeni? Miejsce przysięgi opuszczaliśmy chyłkiem po dwóch, już bez odśpiewania hymnu narodowego”.

DWORZEC KOLEJOWY – (Plac Dworcowy 1), wspomnienia Kazimierza Łęczyńskiego „Kajo"

„Na dworcu kolejowym w Lublinie była flaga 12-metrowej długości, zamocowana na drążkach, lekko przez wiatr naderwana w górnej części. Moim alibi na wszelki wypadek był niesiony dla ojca obiad. Pracował na kolei jako maszynista. Wyczekałem moment, że w pobliżu nie było szkopów. Odczepiłem dolny drążek flagi, silnie szarpnąłem i naderwana od góry flaga odpadła spadając na moją głowę. Kiedy po uwolnieniu się z jej uścisku, zacząłem

BRAMA KRAKOWSKA -według relacji Janusza Bielaka – drużynowego BS

„Chciałbym przypomnieć także jeszcze jedną akcję, w której nie uczestniczyłem osobiście, ani też nie była ona wykonana przez naszą drużynę. Nawiasem mówiąc, dopiero po prawie 40-tu latach, w wyniku usilnej pracy „Kazika”, który wiele zdziałał na rzecz odtworzenia wielu zdarzeń i losów młodzieży lubelskiej, przede wszystkim skupionej w Szarych Szeregach, udało się ustalić realizatorów akcji, o której chcę opowiedzieć. A byłem jej osobistym świadkiem. Niestety, nie pamiętam już daty tych wydarzeń.

Otóż, przechodząc przez centrum miasta, w okolicy Bramy Krakowskiej zostałem zatrzymany przez żandarmerię, wraz z tłumem ludzi. Nie chodziło jednak o „łapankę”, lecz po prostu wstrzymano ruch przed Magistratem (tak zawsze starzy lubliniacy nazywali budynek dzisiejszego Urzędu Miejskiego). Przed Krakowską Bramą ustawiła się orkiestra i kilka oddziałów SS. W skarpie Bramy wmurowano i odsłonięto uroczyście marmurową tablicę, z której pamiętam pierwsze słowa: Lublin – urdeutsche Stadt. Później umieszczone były nazwiska rzekomych budowniczych niemieckich. Na twarzach unieruchomionych Polaków wyraźnie widać było kpiące uśmiechy. Tego jeszcze nie było…


W kilka dni później tablicę „ozdobiono” kotwicą – symbolem Polski Podziemnej. Zielona farba była bardzo intensywna i chyba nie do zmycia. Dość, że tego samego dnia tablicę wykuto i usunięto. Przez wiele dni można było obserwować na ścianie Bramy końcówki znaku kotwicy. Jakie to miało wtedy ogromne znaczenie dla mieszkańców naszego miasta! O ile jaśniej patrzało się na świat wiedząc, że nic nie zostaje bez echa, a już szczególnie tak idiotyczny pomysł, jak twierdzenie, że Lublin jest „praniemieckim” miastem”.